Motywacja czy antymotywacja?

Share:

Karteczki przylepione na lodówce, wizualizacje celów, nagrody za zrealizowanie zadania… Znamy to wszyscy ze szkoleń dotyczących motywacji. Jak mantrę powtarzamy, że bez odpowiedniej motywacji nie osiągniemy sukcesu. To prawda. Ale po drodze czeka na nas bardzo niebezpieczna pułapka…

Jednym ze sposobów na osiągnięcie celu ma być nagradzanie siebie za zrobienie czegoś. Jeśli spędzimy przynajmniej dwie godziny na siłowni to w nagrodę możemy obejrzeć dwa odcinki ulubionego serialu. Co może być w tym groźnego? Przecież nagroda się NALEŻY.

Otóż jest pewien problem: uzależnienie. Zanim się obejrzymy, wpadniemy w coś w rodzaju ciągu narkotykowego. Za każdym razem, jak będziemy chcieli coś zrobić będziemy sobie wyznaczać nagrodę. Nim się spostrzeżemy osiąganie celów będzie zależeć w głównej mierze od tego, czy wyznaczyliśmy sobie nagrodę.

Nie neguję wartości nagrody. Ona jest/ może być ważna. Ale grozi nam niebezpieczeństwo, że bez nagrody w postaci możliwości „bezkarnego” zjedzenia ciastka (bo zasłużyłam!) niczego nie zrobimy. Złożona samemu sobie obietnica przyjemności za zrealizowanie jakiegoś zdania często działa (o ile oczywiście zadania są realne a nagroda nie rujnuje ich efektów), ale… jest chwilowa.

Wiele osób uważa motywację za brakujące ogniwo między nimi a czekającą ich praca. Zużywają więc mnóstwo czasu na jej poszukiwanie. Jak już ją znajdą to przypisują jej moc porównywalną z siłą twórczą. Po jakimś czasie okazuje się jednak, że bez ciągłego dostarczania bodźców w postaci obietnic (nagród) nie są w stanie wykrzesać z siebie choćby iskry energii. A to oznacza rzecz niesłychanie niebezpieczną: odebranie sobie samemu decyzyjności. Już nie my decydujemy, co i jak będziemy robić, ale wymyślony przez nas system obietnic i nagród.

Z pola widzenia znika też rzecz najważniejsza: nie podejmujemy już wysiłków dla samych efektów naszej pracy (chodzę na siłownię, bo chcę utrzymać dobrą figurę i zdrowy organizm), tylko po to, żeby bez wyrzutów sumienia odebrać nagrodę (jak nie pójdę na siłownię to nie będę mogła obejrzeć kolejnego odcinka „Diagnozy”, albo przynajmniej będę go oglądać z poczuciem winy).

A przecież wiemy, że niektóre rzeczy po prostu TRZEBA zrobić i nie potrzeba do tego żadnej motywacji.

„Nie ograniczaj siebie. Jesteś wszystkim, co masz”.

Czy przed każdym myciem zębów zastanawiacie się jaką sobie wyznaczyć nagrodę za zmotywowanie się do wzięcie do ręki szczoteczki do zębów…? Chyba nie.

Nie pytamy też naszych bliskich o to, jak się czują i czy wszystko u nich w porządku dlatego, że obiecaliśmy sobie kawałek tortu orzechowego w zamian za zainteresowanie losem rodziców czy znajomych. Są rzeczy, które się robi i już. Motywacja nie ma tu nic do rzeczy.

Jest jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Bardzo poważne.

Ile to razy słyszeliśmy od kogoś, że nie zrobił tego czy tamtego, bo nie miał motywacji. I dodaje jeszcze: czekam aż znajdę odpowiednią motywację. Bardzo często jest to tylko zasłona dymna, nieudolnie wymyślona przykrywka dla prawdziwej przyczyny: lenistwa. Motywacja wcale nie jest najważniejszą siłą pchającą nas do działania.

Nie neguję jej wagi, ale też przestrzegam przed jej przecenianiem.

Nie ma niczego złego w szukaniu dodatkowej zachęty przy wykonywaniu szczególnie trudnych czy mozolnych zadań. Jak we wszystkim jednak trzeba zachować umiar.

Zupełne pozbawienie siebie nagrody za osiągnięcie wyznaczonego celu byłoby zupełnie nieuzasadnionym i niepotrzebnym katowaniem samego siebie. Zdawanie się wyłącznie na taki system motywacyjny, w którym nawet za najdrobniejsze efekty nagradzamy siebie ciastkiem czy odcinkiem „Diagnozy” da nam na końcu efekt dokładnie odwrotny od oczekiwanego: zamiast realizować cele będziemy skupiać swoją energię na nagrodzie. A przecież to osiągnięcie celu a nie spełnienie obietnic za to powinno być dla nas wystarczającą nagrodą.

Do tego potrzebna jest wola. Nie dajcie sobie wmówić, że mamy silną wolę albo słabą wolę. Tak naprawdę mamy tylko jedną wolę: wolną.

Zapisz się do newslettera

Zapisz się aby otrzymać darmowy ebook „Etyka w Biznesie”

Please wait...

Dziękujemy za rejestrację!

4 comments

  1. Sandra Kozłowska 8 listopada, 2018 at 11:36 Reply

    Ja miałam fajny sposób na motywację do ćwiczeń – chciałam oglądać seriale, ale szkoda mi było czasu, więc włączając odcinek serialu, oglądałam, jednocześnie ćwicząc. I nawet jak mi się nie chciało ćwiczyć, to obejrzenie najnowszego odcinka mnie motywowało hehe 😀 Każdy ma swój włąsny sposób, byle działało 🙂

    • Swiat Netowrk Marketingu 8 listopada, 2018 at 17:31 Reply

      Tak zgadzam się każdy ma jakiś sposób , oby tylko nie było to nagradzanie za każdym razem kiedy mamy coś zrobić, bo wówczas wpadniemy w pułapkę i nic dobrego z tego nie będzie.

  2. Monika 8 listopada, 2018 at 14:47 Reply

    Zgadzam się – ludzie wpadają w pułapkę motywacji i przyjemności, wydaje im się, że bez tego nie da się działać czy pracować. Podczas, gdy około 40% naszych działań wykonujemy na autopilocie, zupełnie nie zastanawiając się, czy dostaniemy za to jakąś nagrodę czy nie. Niestety pewne rzeczy trzeba po prostu wykonać, czy mamy na to ochotę, czy nie. Sukces bardzo często jest sumą działań, które podjęłaś pomimo tego, że ci się nie chciało, nie miałaś już siły i praktycznie żadnej przyjemności 😉

Leave a reply