Kilka refleksji na temat rozmowy

W Ewangelii wg św. Jana czytamy, że na początku było Słowo. Wprawdzie Stanisław Jerzy Lec dodaje złośliwie, że dopiero później pojawiło się Milczenie, ale to niezaprzeczalna prawda: słowo ma moc. A jak słowo to i rozmowa. Czasami jednak umyka naszej uwadze, że rozmowa to dialog. Czyli – mając na uwadze grecki źródłosłów – dwa słowa…
Nie da się przecenić wagi prawdziwej rozmowy. Ale aby taka miała miejsce potrzebne są dwie strony i to jednakowo szczerze nastawione na odniesienie korzyści z rozmowy. I to nie korzyści płynącej dla jednej tylko ze stron. Do prawdziwej – cokolwiek to znaczy – rozmowy nie wystarczy obecność dwóch – lub więcej – osób. Potrzebne jest odpowiednie nastawienie. Do tematu, do przewidywanych i oczekiwanych skutków, do osoby.
Na poziomie deklaracji wszyscy zdajemy się to rozumieć i akceptować. A jak wygląda życie? Parszywie. Zamiast rozmowy mamy posty, zamiast szczerego uśmiechu emotikony, zamiast otwartości na argumenty innych – okopy Świętej Trójcy. Gdyby rozmowa była niepotrzebna wystarczyliby notariusze przekazujące drugiej stronie podpisane dokumenty, prawda? A jednak każda decyzja – także biznesowa – zazwyczaj poprzedzona jest osobistym kontaktem i rozmową. Dlaczego tak się dzieje? Bo to właśnie podczas spotkania mamy szansę poznać drugą osobę. Czy z tej szansy zawsze korzystamy to już inna sprawa.
A spodziewane zyski znacznie przewyższają koszty. Bo jaki jest koszt rozmowy? Tak naprawdę tylko poświęcony jej czas. Ale czy naprawdę jest to koszt? A może inwestycja? I to bardzo opłacalna…
Dożyliśmy czasów, w których za pomocą kilku skrótów jesteśmy w stanie przekazać telefonem komórkowym ważne treści. Tylko nie zawsze taka forma zasługuje na miano rozmowy. Kiedyś zapytane przeze mnie panie odpowiedziały bez wahania, że każda z nich ma w garderobie „małą czarną”. Bo pasuje właściwie na każdą okazję. To oczywiste, że na przyjęcie do angielskiej królowej nie przyjdziemy w trampkach i niedoprasowanej plażowej sukience. Forma jest ważna. To samo dotyczy rozmowy. Spotkanie, podczas którego szef będzie udzielał instrukcji podwładnym tonem nie znoszącym sprzeciwu i nie poświęci nawet minuty na wysłuchanie uwag i pytań nie jest rozmową. Jest rozkazywaniem. I to w najgorszym – bo często przeciwskutecznym – wydaniu. Rozkazy dobre są w wojsku albo w tyraniach. Jeśli naszą firmę chcemy opierać na tyrańskich manierach to przypomina się stara zasada: za pieniądze można kupić posłuch ale nie szacunek, seks ale nie miłość, mieszkanie, ale nie rodzinę. Poza tym firma oparta na rozkazywaniu będzie bardziej przypominała koszary niż zespół. W zespole się rozmawia a nie wykonuje rozkazy. Oczywiście kiedyś musi nastąpić moment przejścia z etapu dyskusji do etapu realizacji, ale to, co dzieje się przed jest niesłychanie ważne bo determinuje wszystko. Przeświadczenie szefa o jego nieomylności jest bardzo miłe dla szefa. I dla nikogo więcej. Szef, który nie dopuszcza w swojej firmie rozmowy jest tylko tępym pruskim oficerem nie znającym niczego poza dyscypliną. Taka atmosfera powoduje, że podwładni, współpracownicy siedzą cicho jak trusie i prędzej czy później odejdą z firmy albo będą się sztywno trzymać decyzji szefa. A to – wiadomo – prosta droga do porażki.
Tymczasem to właśnie podczas rozmowy, dialogu potrafią się zrodzić najbardziej śmiałe pomysły, najlepsze strategie, najodważniejsze programy. Tylko ten dialog… Dia-log. Dwa słowa. Dwie strony. Czy jesteśmy nauczeni słuchać, zadawać pytania, wczuwać się? Czy może za bardzo zaufaliśmy nowym technologiom i na nie zrzucamy część zadań a w konsekwencji i skutków. Nikt nie jest w stanie zdjąć z nas samych odpowiedzialności za nas samych i nasze decyzje. Więc w dobrze pojętym własnym interesie nie powinniśmy unikać rozmowy. Tylko wtedy jesteśmy w stanie wyjaśnić wątpliwości, dopytać o szczegóły, motywacje, przeanalizować skutki i konsekwencje. Unikanie rozmowy to zamykanie sobie drogi do decyzji, które być może okażą się błędne, ale będą decyzjami. A słuchanie rozkazów to tylko ich wykonywanie, bez inwencji, pomysłowości, refleksji. Wierzę, że nie zatraciliśmy zdolności rozmowy. Przy wymianie e-maili, SMS-ów, postów nie widać oczu drugiej osoby, nie czujemy tego rozbrajającego uczucia na widok uśmiechu, nie słyszymy timbru głosu, napięcia w oczekiwaniu na odpowiedź. Rozmowa ma wspaniałą przeszłość ale jeszcze piękniejszą przyszłość. To Eurypides powiedział, że język jest potężniejszy od miecza…